czwartek, 11 marca 2010

Muzyka: Massive Attack - Heligoland




1. Pray for Rain (vocals by Tunde Adebimpe)
2. Babel (vocals by Martina Topley-Bird)
3. Splitting the Atom (vocals by Grant Marshall, Horace Andy and Robert Del Naja)
4. Girl I Love You (vocals by Horace Andy)
5. Psyche (vocals by Martina Topley-Bird)
6. Flat of the Blade (vocals by Guy Garvey)
7. Paradise Circus (vocals by Hope Sandoval)
8. Rush Minute (vocals by Robert Del Naja)
9. Saturday Come Slow (vocals by Damon Albarn)
10. Atlas Air (vocals by Robert Del Naja)

Rok: 2010

Skład:
Robert del Naja (3D) 
Grant Marshall (Daddy G) 
Andy Horace
+ goście

Większości osób zaangażowanych trochę mocniej w słuchanie muzyki tego zespołu przedstawiać nie trzeba.  Massive Attack to właściwie już żywa legenda grania trip-hopowego, zespół-instytucja, który nie produkuje rzeczy zwykłych i powtarzalnych, nie komponuje utworów lekkich, łatwych i przyjemnych, nie nastraja optymistycznie, ale na pewno tworzy sobie tylko charakterystyczny klimat, który ciężko pomylić z jakimkolwiek innym składem. 
Heligoland to pierwsza od siedmiu lat płyta długogrająca, nie będąca soundtrackiem ani kompilacją czy zbiorem remixów tego zespołu. Długo fani musieli czekać na kolejny krążek i na pewno niektórzy srodze się na nim zawiedli. Szczerze mówiąc sam po przesłuchaniu Ep-ki wydanej pod koniec 2009 roku byłem skonsternowany - to już nie to samo granie znane z 100th Window, Mezzanine nie wspominając już o wcześniejszych krążkach, nie to samo. 
Nowa płyta nie jest może tak "przebojowa", nie wpada tak w ucho, nie tworzy tak niesamowitego klimatu jak poprzednie, ale jednak coś w niej jest. W końcu to Massive Attack. Mroczny klimat sampli przypomina nieco dokonania Lamb, czasem słychać tam trochę islandzkich natchnień, ale mimo wszystko to nadal smak Massive Attack. W oczy rzuca się niezła plejada gości:  Tunde Adebimpe (TVotR), Martina Topley-Bird (współpracująca wcześniej m.in z Trickim), Guy Garvey (Elbow), Hope Sandoval (Mazzy Star) i Damon Albarn (Blur, Gorillaz) - w większości występujący na wokalach. Warto wspomnieć, że jedynym wokalistą występującym na wszystkich płytach jest Horace Andy.
Mnóstwo słuchaczy na nią narzeka, że nietypowa, nie charakterystyczna, nie taka jak wcześniejsze, ale pamiętajmy że Massive postawił sam sobie tak wysoko poprzeczkę poprzednimi płytami, że ciężko będzie im teraz sprostać oczekiwaniom fanów. 
Girl I love You, Paradise Circus, ale przede wszystkim Saturday come slow - to według mnie sama esencja płyty, choćby tylko dla nich warto jej przesłuchać. 
Inna, ale i tak na niezwykłym poziomie.

Cena: 38 zł


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz