środa, 30 grudnia 2009

Muzyka: Snowman - The Horse, the Rat and the Swan



1. Our Mother (She Remembers)
2. We Are the Plague
3. The Gods of the Upper House
4. The Blood of the Swan
5. Daniel Was a Timebomb
6. A Re-Birth
7. She Is Turning Into You
8. The Horse (Parts 1 and 2)
9. Diamond Wounds

Rok wydania: 2008

Skład:
Joseph McKee
Aditya Citawarman
Olga Sigurthorsdottir
Ross Di Blasio

Z niepokojem podchodzę do pisania o tej płycie, tak jak i z niepokojem podchodzę do samej płyty. Nie, nie dlatego, że jest kiepska, że nie wiem co pisać, ale dlatego, że niepokoję się ilością słów, zdań i myśli, które cisną mi się do głowy podczas słuchania jej. Niepokoję się muzyką, którą słyszę w słuchawkach i klimatem, który tworzy, tym, jak go tworzy i sposobem w jakim on do mnie dociera, jak obejmuje, przygniata, zasnuwa wszystko przed oczami...
Niesamowita jest ta płyta, naprawdę niesamowita, zdecydowanie jedna z najlepszych jakie słyszałem, w ogóle. Ta płyta jest brudna, ciemna, brzydka i mroczna, zdecydowanie mroczna, zupełnie tak jakby wyszła z czerni i innej barwy nigdy nie widziała. Zresztą w tym kolorze jej do twarzy, ona maluje ten krążek i napełnia go, ona tworzy nastrój, emanuje nim i pogrąża. Ale na pewno nie jest to muzyka smutna i depresyjna - ona jest po prostu z ciemnej strony Księżyca...
Nie będę opisywać każdego utworu z kolei, nie widzę sensu, absolutnie żadnego. Dość powiedzieć tyle ile zostało powiedziane i to, że płyta (jak jej nazwa może sugerować) zespolona jest z trzech części, a raczej, że te części tworzą całość podzieloną później na trzy.
Pierwsza to horse - reprezentująca apokalipsę, druga, rat nawiązuje do korupcji i zdrady, ostatnią jest swan czyli suma tego wszystkiego, a jednocześnie (jak to sam Joe McKee stwierdził) zakomunikowaniem, iż człowiek nie może być ciągle trawiony przez te mroczne myśli, gdyż potrzebuje także piękna i wszystkiego co z nim związane.
Mnóstwo tu ambientu, psychodelii, jakiegoś progresywnego rocka, rockabilly...
Jak chłopaki z Perth nam to przekazują i czy trafia to do odbiorcy zostawiam już innym - ja swoje wiem.

Do przesłuchania:

Do pobrania:
http://rapidshare.com/files/319682464/snowmanHRS.rar

wtorek, 29 grudnia 2009

Film: Prawo i Pięść

"Ze świata czterech stron,
z jarzębinowych dróg,
gdzie las spalony,
wiatr zmęczony,
noc i front,
gdzie nie zebrany plon,
gdzie poczerniały głóg,
wstaje dzień.
Słońce przytuli nas do swych rąk.
I spójrz: ziemia aż ciężka od krwi,
znowu urodzi nam zboża łan,
złoty kurz.
Przyjmą kobiety nas pod swój dach.
I spójrz: będą śmiać się przez łzy.
Znowu do tańca ktoś zagra nam.
Może już
za dzień, za dwa,
za noc, za trzy,
choć nie dziś.
Chleby upieką się w piecach nam.
I spójrz: tam gdzie tylko był dym,
kwiatem zabliźni się wojny ślad,
barwą róż.
Dzieci urodzą się nowe nam.
I spójrz: będą śmiać się, że my
znów wspominamy ten podły czas,
porę burz.
Za dzień, za dwa,
za noc, za trzy,
choć nie dziś,
za noc, za dzień,
doczekasz się,
wstanie świt."


Tytuł oryginalny: Prawo i pięść
Reżyseria: Jerzy Hoffman, Edward Skórzewski
Scenariusz: Józef Hen
Produkcja: Polska
Gatunek: Fabularny, sensacyjny, psychologiczny
Rok produkcji: 1964
Czas trwania: 92 minuty
Obsada: Gustaw Holoubek (Andrzej Kenig), Zofia Mrozowska (Anna), Hanna Skarżanka (Barbara Dubikowska), Wiesław Gołas (Antoni Smółka), Zdzisław Maklakiewicz (Czesiek Wróbel), Ryszard Pietruski (Wijas), Jerzy Przybylski ("doktor" Mielecki)

W telegraficznym skrócie: główny bohater Andrzej Kenig (Gustaw Holoubek), były więzień obozów koncentracyjnych wypowiada wojnę oprychom szabrującym w opuszczonym podczas ewakuacji mieście...

8,54 - to średnia ocena tego filmu na filmwebie. Przyznaję, trochę się zmieszałem. 8,54 to więcej niż dostał np. Nóż w wodzie, Popiół i diament czy nawet Rejs, mało tego, raczej ciężko znaleźć tytuły, które mają wyższą notę na tym portalu. Nie odnoszę się bezkrytycznie do ocen tam zamieszczanych, ale tak wysoka punktacja musi mieć przecież jakieś uzasadnienie. Szukamy, szukamy...
Już na samym początku seansu jedno z takich uzasadnień znajdujemy - film otwiera świetna ballada zaśpiewana przez Edmunda Fettinga do słów Agnieszki Osieckiej "Nim wstanie dzień". Piękny utwór, można słuchać w kółko. Tu trzeba zaznaczyć, że muzykę do filmu komponował nie kto inny jak sam Krzysztof Komeda. Może daleko tu do jego najlepszych osiągnięć, niemniej jednak na pewno dobrze zazębia się ona z klimatem filmu.
Po chwili kolejne uzasadnienie - Gustaw Holoubek, który zawsze, absolutnie zawsze gra niesamowicie, w każdej roli. Tu nas nie zawiódł, jak dla mnie, niezaprzeczalnie najlepsza rola w filmie. Co jeszcze może być uzasadnieniem dla tak wysokiej oceny "Prawa i pięści" ? Na pewno zdjęcia, szczególnie te kręcone podczas wjazdu ciężarówki do miasta, ale zerknijmy na obsadę techniczną - no właśnie, zdjęcia są autorstwem nie kogo innego jak Jerzego Lipmana, który przecież współtworzył takie obrazy jak "Kanał" czy "Nóż w wodzie", więc specjalnie nie mamy czym się dziwić.
No i szczerze mówiąc uzasadnienia powoli zaczynają mi się wyczerpywać...oczywiście gra aktorska, fabuła, sam klimat filmu zasługują na uznanie, ale jest to cecha charakterystyczna większości polskich filmów tworzonych w tamtym czasie, ten nie jest pod tym względem wyjątkowy, nie wybija się z szeregu.
Być może widzowie docenili sam pomysł na stworzenie filmu pseudosensacyjnego, jakiejś namiastki zachodnich filmów akcji, gdzie dobro walczy ze złem i oczywiście zwycięża. Być może... Mnie to nie przekonuje.
Kolejny dobry film, nie powala, zbytnio nie urzeka, miejscami nawet nieco się dłuży, ale obejrzeć warto.

Do pobrania:
http://rapidshare.com/files/112591990/1964.Prawo_i_pi___.part1.rar
http://rapidshare.com/files/112596385/1964.Prawo_i_pi___.part2.rar
http://rapidshare.com/files/112600501/1964.Prawo_i_pi___.part3.rar
http://rapidshare.com/files/112604566/1964.Prawo_i_pi___.part4.rar
http://rapidshare.com/files/112608208/1964.Prawo_i_pi___.part5.rar
http://rapidshare.com/files/112611838/1964.Prawo_i_pi___.part6.rar
http://rapidshare.com/files/112615469/1964.Prawo_i_pi___.part7.rar
http://rapidshare.com/files/112617879/1964.Prawo_i_pi___.part8.rar

niedziela, 20 grudnia 2009

Architektura: "Wawelski Akropolis"



Gdzie: Wzgórze Wawelskie
Co: "Akropolis"
Kto: Stanisław Wyspiański, Władysław Ekielski
Kiedy: 1904-1907 (tylko plany)

W latach 1904-1907 Stanisław Wyspiański i architekt Władysław Ekielski opracowali plan zabudowy wzgórza, noszący nazwę Akropolis. Ta nigdy niezrealizowana idea zakładała umieszczenie na Wawelu m.in. polskiego sejmu i senatu, Muzeum Narodowego, Akademii Umiejętności i Kurii Biskupiej. Całość miała wzorować się na starożytnej architekturze – autorzy założyli wybudowanie np. teatru greckiego czy posągu Nike.

Makieta przedstawiająca projekt Wyspiańskiego i Ekielskiego


Makieta przedstawiająca projekt Wyspiańskiego i Ekielskiego


Plan Akropolis


Widok Akropolis od północy


Widok Akropolis od zachodu


Widok Akropolis od południa



Oto kilka ciekawszych fragmentów artykułu zamieszczonego w czasopiśmie "Architekt" przez samego Władysława Ekielskiego (W. Ekielski, S. Wyspiański, Akropolis. Pomysł zabudowania Wawelu, „Architekt” 9/1908, z. 5–6, s. 49–57):

"l. Praca nasza nie ma podkładu restauracyi istniejących budynków, jakkolwiek niektóre projektujemy w starych murach: uważaliśmy, że Wawel zogniskować winien życi e narodu, najidealniejszy wykwit jego państwowej i umysłowej kultury i być jej widomym znakiem w formie szeregu budowli, które wzniesie żywy jego organizm.
2. Zamek Królewski nie był przedmiotem naszych narad, ani nie myśleliśmy
go w jego istotnych formach bynaj mniej naruszać [...]
3. Olbrzymi plac, powstały przez zburzenie budynków wojskowych, podzielony jest na 3 części, jakby osobne podwórza: plac Katedralny, plac Zwycięstwa i plac Izby posłów — przez co
uzyskać można dla oka korzystne odległości
4. Pomysł restytucyi dwóch kościołów: ŚŚ.Michała i Jerzego,których położenie i najogólniejsze kształty w rzutach dokładnie — przypuszczamy — ustalone znaleźliśmy na planie Zamku z r.1796 powstał z pietyzmu dla przeszłości, a dał nam osobliwe — sądzimy — architektoniczne motywa układu: Ś. Michał stoi prawie centralnie i stanowi ważne ogniwo ujęcia placu przed Katedrą, położenie kościoła Ś. Jerzego asymetryczne łagodzi ścisłość układu placu Zwycięstwa.
5. Począwszy od Zamku Królewskiego (od strony Bernardynów) aż do baszty Px proponujemy obejście
podcieniami, a to ze względu na przecudny krajobraz roztaczający się w tych stronach.
6. Utrzymujemy istniejącą ogólną sylwetę Wawelu, nie zatracamy preponderancyi Zamku Królewskiego, leżącego zresztą na cyplu wzgórza; nowe budynki leżą prawie dokładnie na miejscu istniejących wojskowych, a ich wysokość zgadza się — mniej więcej — z wysokością tychże. Tylko tam, gdzie motyw planu tego wymagał, budujemy wyżej.
[...]
8. Styl Odrodzenia z gestem użyciem motywów attykowych nada przyszłej grupie budynków odrębny charakter.[...] Wyznać musimy, że na wprowadze nie modernizmu na Wawel brakło nam odwagi, co naturalnie nie przesądza, że i on z chwilą, kiedy przestanie być polem prób i doświadczeń, uzyska wszelkie prawa.


Dzisiejsze mury forteczne Wawelu utrzymujemy w całości; zapewne tylko blanki (krenelaż) będą zbyteczne, zwłaszcza w miejscach, z których na miasto i okolicę roztacza się piękny widok: tam należałoby tworzyć balkony w rodzaju takiego, jaki przed wejściem ku katedrze proponujemy.


Gdy zastanawiać się będą, co i jak na Wawelu postawić, myślę, że w rachubę wejdzie to, co już przemyśleliśmy. Poświęciliśmy wiele czasu i trudu dla celu, cennego każdemu artyście: projektowania dzieł wielkich. Może kiedyś w kształtach przybliżonych staną podobne budowle na naszem NAJDROŻSZEM MIEJSCU, na naszej POLSKIEJ AKROPOLIDZIE, która pamięta nasz początek, naszych Królów, nasze Zwycięstwa, nasze Klęski i Nadzieje, i która — da Bóg — naszej LEPSZEJ PRZYSZŁOŚCI będzie świadkiem.


WL. EKIELSKI."

Pełny tekst artykułu znaleźć można tu:

Do tego kilka oryginalnych rycin autorów:

Plan Akropolis


Plac Zwycięstwa


Portal wejściowy do Akademii Umiejętności


Wejście do Akademii Umiejętności


Sala Poselska, Kapitol, Kościół św. Jerzego i św. Michała


Pałac Biskupi i Katedra



Pewnie niejeden/na zada sobie pytanie, jak by w takim razie wyglądał Wawel, gdyby śmiałe plany Wyspiańskiego i Ekielskiego weszły w życie.
Osobiście uznaję projekt za bardzo ciekawy, wiele elementów można by faktycznie włączyć w plan Wzgórza Wawelskiego, ale czy całość wyobrażeń ówczesnych artystów należałoby urzeczywistnić - tu mógłbym już polemizować.
Na pewno projekt całkowicie by zmienił panoramę tej części miasta, ale czy zamek wkomponowałby się w otoczenie, a raczej dzisiejsze otoczenie w zamek ? Oto kilka fotomontaży, które chociaż częściowo odpowiedzą na to pytanie.




























czwartek, 17 grudnia 2009

Architektura: Kraków - ul. Dietla

Dietla ? Gra skojarzeń: ulica, samochody, szeroki pas zieleni, wąskie chodniki, zaniedbane kamienice, klimat menelsko-biedacki...

Ale ta ulica kryje też w sobie wiele ciekawostek.
Mało kto wie, iż przechadzając się śpiesznie obesranym chodnikiem czy jadąc w zatłoczonym autobusie tudzież tramwaju ulicą Dietla przemierzamy niegdysiejsze koryto Wisły. Mało tego, nie było to za czasów prehistorycznych ani nawet setki lat temu, a całkiem niedawno w skali czasu, bo "ledwie" 150 wiosen temu. Sam rozpisywać na temat starego koryta Wisły rozpisywać się nie będę, zacytuję prof. J. Pociask-Karteczkę z artykułu: "Przemiany stosunków wodnych na obszarze Krakowa":

"W okresie wczesnego średniowiecza koryto Wisły było bardzo kręte i dzieliło się na kilka ramion, wśród których powstały kępy i wyspy. Na nich lokalizowano pierwsze zespoły osadnicze. I tak np. Wawel, Okół, Skałka, Kleparz stanowiły w pewnym sensie wyspy otoczone wodą i podmokłościami. Bieg Wisły zaczął ulegać pewnym przemianom po lokacji miasta w 1257 r. Główne koryto Wisły biegło szlakiem tzw. Starej Wisły, tj. wzdłuż obecnej ul. Dietla i Al. Daszyńskiego. Oddzielała ona Kazimierz od miasta. Na Starej Wiśle w Krakowie istniał jedyny w średniowieczu stały most zwany Królewskim. Do tzw. Nowej Wisły zwanej również Zakazimierką (obecny szlak Wisły) woda została prawdopodobnie doprowadzona w XV w. Nie wiadomo jednakże czy Zakazimierka płynęła korytem naturalnym, czy też sztucznym kanałem. Większość źródeł ikonograficznych świadczy jednak o tym, iż Wisła plynęła równo nurtem Starej Wisły, jak i szlakiem Zakazimierki. Od drugiej połowy XVII w. Stara Wisła zaczęła ulegać zanikowi wskutek odcięcia dostawy wody z Prądnika. Ponad półtora wieku później w czasie ogromnej powodzi w 1813 r. koryto Starej Wisły uległo zamuleniu, po czym stopniowo zamieniało się w cuchnące bajoro, do którego uchodziły kanały ściekowe z Kazimierza i Stradomia. Stara Wisła stała się z czasem siedliskiem bakterii, co przyczyniało się szerzenia epidemii cholery w latach 1849-1873. Cztery lata później koryto Stare Wisły zasypano. Pozostałością po Starej Wiśle jest dziś nazwa ulicy - Starowiślna, oraz stary most pełniący dziś funkcję wiaduktu kolejowego."

I rycina przedstawiająca stosunki wodne w Krakowie przed lokacją miasta, z tegoż artykułu:


Obraz olejny M. Cercha z 1869 r. z korytem Starej Wisły (z prawej strony Kościół św. Agnieszki - proszę porównać ze zdjęciami na dole tej strony)



Po kolei. Wiemy już, że koryto Wisły znajdowało się na miejscu dzisiejszej ulicy Dietla oraz Alei Daszyńskiego oraz że Stradom i Kazimierz połączone były Mostem Królewskim, ale cóż wiemy o samym moście ? Niewiele, ale zawsze coś.

Most Królewski (Pons Regius, Most Stradomski) – Miał konstrukcję drewnianą. Co ciekawe, mianem Most Królewski określano także całe przedmieście Stradom. Most powstał jako przeprawa przez koryto Wisły. Zniszczyła go ogromna powódź 26 sierpnia 1813 r. Wówczas Wisła zalała Stradom, Kazimierz i Podgórze zrywając również Most Karola (jeszcze kiedyś o nim będzie). Była to największa powódź jaką odnotowały kroniki miejskie Krakowa. Most Stradomski został odbudowany wg projektu Augusta Plasqude w latach 1824-27 głównie z budulca pozyskanego ze zburzonej Bramy Grodzkiej. Posiadał murowane przyczółki i środkowy filar oraz 2 drewniane przęsła. Ozdobiono go żelazną balustradą oraz dwiema latarniami, dzięki czemu budził zachwyt wśród mieszkańców Krakowa.

Akwarela przedstawiająca Most Stradomski



Koryto Starej Wisły próbowano kilkukrotnie regulować. Pierwszą próbę jej regulacji podjęto w 1818 r, ale nie przyniosło ono spodziewanego efektu. W 1866 r. opracowano koncepcję utworzenia szerokiej ulicy o reprezentacyjnej zabudowie, z utrzymanym jako uregulowany kanał, ciekiem wodnym. W obu pierzejach mającej powstać ulicy przewidziano wprowadzenie okazałej zabudowy mieszkalnej. W latach siedemdziesiątych XIX wieku zrezygnowano jednak z utrzymywania otwartego kanału, niechybnie wpływ na tę decyzję miała epidemia cholery (1849, 1855, 1866, 1873).
I tak w 1878 r. przystąpiono do zasypywania koryta Starej Wisły wzdłuż obecnej ul. Dietla i Al. Daszyńskiego, zdemontowano Most Stradomski oraz inny znajdujący się przy ulicy Starowiślnej. Pomysłodawcą utworzenia w tym miejscu spacerowych plant był prezydent miasta Józef Dietl. Ich budowa była częścią planu porządkowania i rozwoju urbanistycznego Krakowa. Ulica aktualną nazwę otrzymała w 1879. Miała 1 km długości i 100 m szerokości, składała się z dwóch jezdni przedzielonych pasem zieleni o powierzchni 4,96 ha.
Oto jak Planty Dietlowskie wyglądały dawniej:

Drewniany most "szlachtuzowy" na ul. Starowiślnej zbudowany w 1828 roku, zdemontowany podczas zasypywania koryta Starej Wisły (wcześniej w tym miejscu także istniał most)


ul. Dietla ok. 1895 roku (na pierwszym planie skrzyżowanie Stradomska-Krakowska/Dietla)


ul. Dietla - pocztówka ok. 1901 r. (zdjęcie z rogu ul. Krakowskiej)


ul. Dietla w 1910 roku (na pierwszym planie skrzyżowanie Stradomska-Krakowska/Dietla


ul. Dietla (1939-1945) prawdopodobnie ujęcie zrobione z ul. Starowiślnej


Ul. Dietla trwała w niezmienionej formie aż do roku 1970, kiedy to na samym środku plant postanowiono wybudować torowisko tramwajowe. Pierwotna koncepcja została nieodwracalnie zmieniona ze względu na problemy komunikacyjne wewnątrz rozrastającej się metropolii.

fragment ul. Dietla dzisiaj



__________________________________________________________


Sama ulica Dietla, choć wydaje się nieciekawa kryje w swoim obrysie całkiem interesujące projekty architektoniczne, które szczęśliwie doczekały się realizacji.

Zacznijmy od początku (czy też końca) ul. Dietla - od przykuwającego uwagę wiaduktu kolejowego, który to stanowi zakończenie tejże ulicy, dalej mamy już ul. Grzegórzecką.

Wiadukt kolejowy



Obecny wiadukt kolejowy został wybudowany w latach 1861-1863 jako most kolejowy nad starym korytem Wisły przez spółkę Kolej Karola Ludwika na linii Kraków-Lwów. Zastąpił on istniejący wówczas w tym miejscu od kilku lat most drewniany (wybudowany w latach 1854-1856).
Most ma 98 m długości i 12 m szerokości, został zbudowany dla linii kolejowej dwutorowej. Składa się z 5 przęseł (o wysokości 7 m i rozpiętości 11 m) opartych na kamiennych filarach oraz łukowych sklepień zbudowanych z cegły.
W latach 1878-1880, gdy zasypano dawne koryto Wisły, most stał się wiaduktem i pozostał nim do dziś. Jest jednym z najstarszych zachowanych mostów krakowskich. Po jego wschodniej stronie (od ul. Grzegórzeckiej) w kręgach nad filarami wciąż widnieją cyfry z datą jego otwarcia, a od strony ul. Józefa Dietla do lat 50. XX w. umieszczone były litery GKLB (oznaczające Galizische Karl Ludwig Bahn). Wiadukt jest jednym z obiektów na trasie Krakowskiego Szlaku Techniki utworzonego 6 kwietnia 2006 r.
Wiadukt ten ma także swoją "legendę" z czasów II Wojny Światowej. Wycofujące się za Wisłę wojska niemieckie 17 stycznia 1945 roku chciały wysadzić wiadukt, ale plany pokrzyżował im Czesław Książek - mieszkaniec Grzegórzek, który narażając życie, tuż przed planowanym wysadzeniem mostu poprzecinał kable saperskie, dzięki czemu wiadukt nie został zniszczony. Krótką relację przeczytać można tu.


Zdjęcie z 1866 roku (widocznie jeszcze koryto Starej Wisły)



Widok współczesny





Kierując się na zachód wzdłuż ul. Dietla mijamy po prawej stronie znany już nam okazały gmach Banku PKO, o którym pisałem kilka dni temu, tutaj. Skrzyżowanie z ulicą Starowiślną, właśnie czemu w ogóle "Starowiślną", wszak Wisła tędy nie płynęła ? Ano dlatego, że ulica ta dochodziła właśnie do Starej Wisły, nazwa utrwalana jest od 1836 roku.
Idąc północną pierzeją Alei Dietlowskich docieramy do charakterystycznego neogotyckiego budynku Szkoły Podstawowej nr 16 im. Jana Śniadeckiego, niegdyś Zespołu Szkół Miejskich.


Szkoła miejska

Od początku swego istnienia szkoła męska nosiła miano cesarza Franciszka Józefa, zaś szkoła żeńska cesarzowej Elżbiety. Wzniesienie gmachu szkolnego było kolejną i nie ostatnią akcją Rady Miejskiej realizującej program uporządkowania miasta, jaki nakreślił jeszcze na początku lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia Józef Dietl. Nowe budynki szkolne miały nie tylko sprzyjać walce z analfabetyzmem, ale również łagodzić głód mieszkaniowy w mieście (większość szkół wynajmowała wówczas lokale w domach mieszkalnych). Właściwe prace projektowe i wykonawcze poprzedzał swoisty konkurs koncepcji projektowych, które w latach 1887, 88, 89, a nawet w trakcie realizacji szkoły w r. 1891 przedstawiali: Stefan Żołdani, Śmiałowski, radca Knaus i architekt, którego podpisu nie możemy obecnie odczytać. Autorem projektu budowy szkoły został ostatecznie Stefan Żołdani.
Uroczyste poświęcenie gmachu miało miejsce 5 września 1892 roku co potwierdza data umieszczona na elewacji frontowej.
Po wybuchu I wojny światowej, przez cały sierpień 1914, budynek zajmował oddział artylerii fortecznej z Morawic, a od 1 września wprowadził się szpital wojskowy. Po I wojnie światowej budynek znów trafił w ręce szkoły, aż do wybuchu II wojny światowej, który przerwał normalną działalność szkoły. Rok szkolny rozpoczął się 25 września 1939 roku, czyli po wkroczeniu Niemców do Krakowa. Szkoła zmieniła swą nazwę na Öffentliche Polnische Volksschule No 16 in Krakau. W marcu 1941 roku szkoły nr 16 i 17 otrzymały nakaz opuszczenia budynku. W ciągu następnych czterech lat szkoła przeprowadzała się kilkakrotnie i zajmowała adaptowane lokale w różnych częściach Kazimierza i Starego Miasta. Powrót do własnego budynku nastąpił w listopadzie 1944 roku.
Projekt Żołdaniego odznacza się charakterystycznymi fasadami z surowej cegly utrzymanymi w modnym wówczas stylu burgowym. Tendencje określane stylem burgowym, nie stroniącym od stosowania form neogotyckich, przejawiają się w masywnej bryle gmachu oraz w zamknięciu jego elewacji. Wybitną rolę odgrywa tu wysoki dach, "gotycki" w charakterze, z równie "gotyckimi" lukarnami o szpiczastych daszkach. Pierwotne pokrycie dachu posiadało dekorację w formie rombów ułożonych z ciemniejszej cegły. Ów "gotycki" charakter nadają budynkowi także schodkowe, zakończone pinaklami, szczyty ryzalitów, tak charakterystyczne dla poznawanego wówczas gotyku polskiego, zwłaszcza krakowskiego, oraz zdwojone ostrołukowe blendy tych ryzalitów.


Zespół Szkół Miejskich w 1893 roku



Fasada Zespołu Szkół Miejskich



Budynek szkoły w ostatnich latach



Budynek w ostatnich miesiącach doczekał się generalnego remontu elewacji, w najbliższym czasie umieszczę zdjęcia już wyremontowanej szkoły.


Nadal poruszamy się północną pierzeją ul. Dietla, pod numerem 64 znajduje się sporych rozmiarów kamienica, która ani nie rzuca się w oczy projektem ani żadnym detalem architektonicznym, ot zwykła kamienica.


Dietla 64


Przed wojną znajdowała się tutaj podobno Synagoga Damasza, piszę podobno, gdyż żadnych istotnych informacji, oprócz tych na wikipedii znaleźć nie mogę. Założył ją niejaki Damasz pod koniec XIX wieku, do czasów współczesnych nie ostało się nic z pierwotnego wyposażenia synagogi. Tylko tyle informacji o tejże. Wiadomości te raczej kłócą się z innymi, które znalazłem przy okazji poszukiwania informacji o ul. Dietla, a które zamieszczam niżej.
Pod tym samym numerem przed wojną działał Dom Sierot Żydowskich - Beth Megadle Jesomim. Była to jedna z największych żydowskich instytucji dobroczynnych w Krakowie. Jego początki związane były ze Stowarzyszeniem Kobiet dla Ochrony Sierot Izraelickich, założonym jeszcze w 1847 roku. Pierwszy sierociniec stanął tutaj w latach 70. XIX w. na parceli otrzymanej od władz miasta. W latach 1918-1926 kierowała nim Róża Rock - nazywana "matką sierot żydowskich". W krótkim czasie uczyniła z niego najlepiej działający sierociniec w Polsce. W latach 1922-1923, dzięki funduszom Komitetu Pomocy Żydów Polskich oraz Róży i jej męża Łazarza, doszło do rozbudowy budynku. Rockowie nie doczekali się własnego potomstwa, więc pomagali osieroconym i potrzebującym dzieciom. Działania Róży były wspierane energią i środkami finansowymi przez jej małżonka, który wykonywał intratny zawód budowniczego, prowadząc własne przedsiębiorstwo. Zasiadał także w radzie miejskiej. Wychowankowie sierocińca otrzymywali wykształcenie ogólne na poziomie elementarnym wraz z praktycznymi umiejętnościami, mającymi zapewnić im konkretny zawód. Sierociniec prowadził także internat dla byłych wychowanek, pracujących w zawodach rękodzielniczych, który znajdował się przy ul. Bonerowskiej 14. Budynek przy ul. Dietla w kształcie nadanym mu w trakcie przebudowy w latach 1922-1923, notabene zaprojektowanej i prowadzonej przez pana Rocka, istnieje do dziś.


Czy rzeczywiście istniała tu synagoga ? Być może była integralną częścią wspomnianego domu dla sierot, a może mieściła się w kamienicy obok ? Pytania na razie bez odpowiedzi...


Kamienica przy Dietla 64





Najlepiej przejdźmy na środek plant i zmierzajmy alejką dalej wzdłuż Dietla, będziemy mieli lepszy pogląd na zabudowania po obydwu stronach ulicy. Dochodzimy do skrzyżowania Dietla/Stradomska-Krakowska, tu się na chwilę zatrzymamy. Od strony ulicy Stradomskiej naszą uwagę przykuwają dwa masywne kamieniczne gmachy.
Teren po prawej (Dietla 44) nazywano piekłem, w odróżnieniu od raju znajdującego się po przeciwnej stronie ulicy (teren pomiędzy św. Agnieszki a Stradomską). Prawdopodobnie termin pochodzi od wielkiego pożaru, który ogarnął ten obszar w XV wieku. O samej kamienicy informacji brak, wiem jedynie, że obecnie w całości jest zamknięta i czeka na remont, kto ją kupił i kiedy zamierza cokolwiek z nią zrobić nie wiadomo. 
Wiemy natomiast całkiem sporo o tej drugiej, w raju zwanej Domem Ohrensteina.


Dom Ohrensteina


4 maja 1885 roku Mojżesz Löbel Ohrenstein oraz Reizel Wald zostają zarejestrowani przez władze austriackie jako małżeństwo. Prawdopodobnie religijny ślub wzięli kilka lat wcześniej. Mają czworo dzieci. On jest handlarzem win z Krakowa, ona córką Józefa, handlarza win z Tarnowa.
Budynek VII 26. Adresy w Krakowie składają się z numeru dzielnicy i numeru domu. Dzielnica VII - Stradom. Dom o numerze 26. Dopiero pod koniec XIX w. wprowadzony zostaje w Krakowie nowy system adresowy. Teraz adres to ul. Dietlowska 42. Jej właścicielami są państwo Mojżesz i Róża Ohrenstein. Nie wiadomo jak budynek wyglądał wcześniej, lecz na jego miejscu w latach 1911-1913 powstaje fantastyczna, okazała 5. kondygnacyjna kamienica.
Autorem projektu był znany architekt Jan Zawiejski. Budynek składa się z czterech pięter i strychu, którego część ukryta jest pod kopułą. Front kamienicy pokryty jest ceglastoczerwonym tynkiem. Szczególnie interesująca jest górna część budynku. Miedzianą kopułę do czasów II wojny światowej wieńczyła iglica. Niestety zdemontowana została przez hitlerowców, którzy obawiali się, że może służyć jako radiostacja. W latach świetności można było wjechać na kopułę windą. Od dłuższego czasu jest jednak unieruchomiona. W ścianach kopuły znajdują się owalne okna -- oculusy -- a u podstawy kopuły okno okrągłe, ozdobione płaskorzeźbą przedstawiająca róg obfitości. Poniżej, w ozdobnych kartuszach, umieszczone zostały litery MLO -- inicjały właściciela domu. Te same inicjały możemy odnaleźć również na fasadzie od strony ul. św. Agnieszki. Wystający strop ozdabiają kasetony. Od strony Dietla i Stradomskiej budynek posiadał niegdyś dziewięć balkonów, obecnie jeden z balkonów od strony Dietla i jeden z narożnych zostały zabudowane. Każdy z balkonów ozdobiony jest dwoma kolumnami, które podparte są ozdobnymi wspornikami w kształcie kiści winogron.
Koniecznie należy spojrzeć na podwórze kamienicy. Uwagę powinny przyciągnąć szczególnie powyginane balkony ciągnące się wzdłuż ścian budynku. Ciekawostką są kręte prowadzące aż na samą górę schody, umieszczone na zewnątrz. Schody mają połączenie z każdym z pięter.
Brama domu Ohrensteina, cała wyłożona jest ozdobnymi kaflami o różnych kształtach i kolorach. Sufit zdobią kasetony i na nim także możemy zobaczyć inicjały właściciela.

Dom Ohrensteina - szkic



Dom Ohrensteina przez II wojną światową



Dom Ohrensteina obecnie



Dom Ohrensteina obecnie



Dziedziniec



Dziedziniec



Kasetony





Przechodzimy przez ulicę, kierujemy się w stronę ul. św Agnieszki, ale mijamy ją, tuż za "załamaniem" ul. Dietla po prawej stronie znajdujemy wejście na dawny zespół poklasztorny Bernardynek i znajdujący się tam garnizonowy Kościół św. Agnieszki. Wejdźmy, neobarokowy kościół ma ciekawą historię.


Kościół św. Agnieszki



Historia krakowskiego kościoła garnizonowego sięga XV wieku, kiedy to w 1459 roku kasztelan sandomierski i administrator żup solnych w Wieliczce Hincza z Rogowa wybudował drewniany kościół pod wezwaniem św. Agnieszki, oddając go zakonnicom reguły św. Franciszka z Asyżu. Trzy kolejne pożary zniszczyły doszczętnie drewniany kościół. Na jego miejscu w 1558 roku dzięki usilnym staraniom księdza kanonika, wzniesiony został kościół i klasztor z kamienia i cegły.
21 stycznia 1561 roku, w dniu święta patronki kościoła, za zezwoleniem ówczesnego Papieża Piusa II złożyły w kościele śluby klauzury Siostry Bernardynki.
W czasie najazdu szwedzkiego w 1655 roku pożary pochłonęły wiele krakowskich kościołów, w poważnym stopniu niszcząc kościół św. Agnieszki. Decyzją szlachty województwa krakowskiego z dnia 30 czerwca 1658 roku został on odbudowany. Do 1783 roku był to kościół klasztorny ss. Bernardynek. W dniu 11 sierpnia 1788 roku ss. Bernardynki zostały przeniesione do kościoła pod wezwaniem św. Józefa przy ul. Poselskiej w Krakowie.
Kolejne rozbiory Polski przyniosły degradację kościoła. Kiedy w wyniku II rozbioru Polski w 1795 roku Kraków znalazł się pod zaborem Austrii, kościół św. Agnieszki decyzją władz zaborczych stał się jednym z krakowskich magazynów, a następnie w 1900 roku został sprzedany osobom prywatnym, które przeznaczyły go na skład złomu żelaznego. W 1874 roku pożar spowodował częściowe zniszczenie kościoła, nieznaczne zniszczone zostały jego główne mury, które w 1901 roku w drodze licytacji przeszły na własność Jakuba Lednitzera. W 1919 roku właścicielem tego historycznego obiektu stał się Izaak Hortwitz.
Odzyskanie przez Polskę niepodległości po I wojnie światowej dało sprzyjające warunki do starań o wykupienie kościoła. Wszczął je ówczesny przeor oo. Paulinów na Skałce, ojciec Pius Przeździecki, który odchodząc z Krakowa, przekazał je do realizacji swemu następcy, ojcu Marianowi Paszkiewiczowi. Z inicjatywy ojca Paszkiewicza, a następnie jego następcy w dniu 1 lipca 1923 roku powołano ogólnoobywatelski „Komitet wykupu kościoła św. Agnieszki”. W dniu 16 czerwca 1926 roku wykupiono budynki kościelne, które poddano doraźnemu remontowi.
Wykupiony kościół wyglądał tak:













Kościół od 1929 roku przechodził generalny remont, który został zakończony dopiero trzy lata później. Aby odsłonić fasadę świątyni zburzono część dawnego klasztoru.
Restauracja kościoła dokonana została przez architekta włoskiego Carlo Celano. Organy i chór muzyczny ozdobione płaskorzeźbą orła wykonano wg projektu Adolfa Szyszko-Bohusza. Do środka prowadzi neobarokowy portal wykonany w 1932. Ołtarz główny projektował Bogdan Treter.


Tak kościół wyglądał po remoncie



A tak wygląda dzisiaj



Wnętrze kościoła



Pusty plac...


Kierujemy się dalej w stronę Wisły, tuż za ogrodzeniem kościoła św. Agnieszki nasz wzrok przyciąga sporych rozmiarów pusty plac, który niegdyś był przyklasztornym ogrodem sióstr Koletek, dziś został wykupiony przez w 2004 roku przez firmę Angel Poland, która w tym miejscu zamierza wybudować kompleks mieszkaniowo-handlowo-usługowy. Od kilku lat jednak teren ten nie został zabudowany przez toczące się z mieszkańcami spory. Warto dodać jeszcze kilka słów o tymże terenie i znajdujących się na nim budynkach widocznych od strony ul. Koletek.
Bernardynki, żeńskie wspólnoty tercjarskie Zakonu Regularnego św. Franciszka z Asyżu. Pierwsze pojawiły się w Krakowie po wizycie w mieście w latach 1453-54 kaznodziei św. Jana Kapistrana. Przez ponad 100 lat mieszkały na Stradomiu obok klasztoru Bernardynów oraz na Kazimierzu przy nieistniejącym kościele św. Wawrzyńca. W 1593 r. osiadły w murowanym klasztorze św. Kolety, od której zakon wziął swoją nazwę. Zabudowania zniszczyli Szwedzi podczas potopu, ale udało się je odbudować. W 1788 r. klasztor został zlikwidowany, a w 1823 r. ostatnie koletki przeniesiono na ul. Poselską.

Wybudowany w końcu XVI w. klasztor kilka razy zmieniał właścicieli. Po zakonnicach od połowy XIX wieku gospodarzem było w nim Krakowskie Towarzystwo Dobroczynności. Na sierociniec zaadaptował budowlę architekt Karol Kremer, dodając jej obecne wschodnie skrzydło. Kolejnej przebudowy dokonał w latach 1882-83 Karol Zaremba, a w 1934 r. przybył jeszcze czteropiętrowy gmach od strony ul. Sukienniczej. Województwo jest właścicielem całego kompleksu od 1999 r. Do tego czasu mieściła się w nim szkoła.

Budynki przy ul. Koletek


Dawna kaplica klasztorna


"świeże" wizualizacje projektu (dosłownie z dzisiaj):






Mijamy ul. Sukienniczą, teren Klubu Sportowego Nadwiślan i dochodzimy do Wisły, rozsiadamy się na bulwarach i rozkoszujemy się spokojem...