poniedziałek, 10 maja 2010

Wywiad: Jan Nowicki - Rządzą nami pojeby...


Od zawsze lubiłem czytać z Janem Nowickim wywiady, już nawet nie chodzi o moją aprobatę jego poglądów (choć nie wszystkich), o podobne widzenie niektórych spraw i ludzi, ale o monumentalną szczerość, a przy tym umiejętność rozbawiania do rozpuku. Wywiad choć już trzyletni warto przeczytać, w końcu za wiele się nie pozmieniało. Śmiech przez łzy...
"Na stronach portalu www.relaz.pl ukazał się wywiad z Janem Nowickim.
Nowicki: Rządzą nami pojeby
2007-04-18
Rozmawiał: Seweryn Domagała
Jak obserwuje młodych ludzi, to nie wiem nawet, czy oni się pierdolić umieją… – zastanawia sięJan Nowicki w rozmowie z Relazem.
Relaz: Słyszał Pan o tym, że Maciej Damięcki współpracował z SB?
Jan Nowicki: Oczywiście, że tak. Wszystkie gazety się rzuciły na to, jak tygrys na świeże mięso. To jest wiadomość z tych plugawych, które najlepiej się w tej chwili sprzedają. Ale co mnie zaskoczyło, ustosunkuję się do wypowiedzi pana Paliwody [Paweł, komentator „Dziennika” – przyp. SD], którą przeczytałem kilka dni temu w jednej z gazet. Pan Paliwoda, ponieważ wysłuchał szereg opinii moich kolegów, którzy powiedzieli, że ich to w ogóle nie obchodzi, że mają to gdzieś, ich opieprzył. Kazał im Damięckim pogardzać. Upatrywał w tej pogardzie i złości na niego jakieś przejawy patriotyzmu. Obrzydliwe to.
Jak Pan zareagował na tę rewelację „Dziennika”?
Śmiechem. Niech pan zobaczy, jaka to sceneria. Trabant, plac Konstytucji w Warszawie, pijany Damięcki, już łysiejący, jak zwykle mający pretensje do całego świata… Raptem się okazuje, że jakieś donosy składał. To jest pchli poziom, byle jaki.
Niepotrzebne szukanie sensacji?
Absolutnie. Zresztą, brzydzę się tym wszystkim, co się dookoła nas dzieje. Od dawna wiadomo, o co chodzi – prawdziwych złoczyńców, morderców i złodziei należy osądzić. Natomiast wychwytywanie kolejnych nazwisk dzisiaj… Przecież to nie będzie miało końca w ogóle. Jest czymś obrzydliwym szermowanie tym. Wygrywa się swoje partyjne interesy, gównarzeria się tym zajmuje, która w ogóle nie liznęła komuny, nie wie, co to było. Proszę pana, ubeki jeździły z nami, z teatrem, wszędzie. Był ubek na ubeku. Jedyne, co mnie w nich wkurzało, to to, że mieli takie same diety jak my. I upijali się szybko. Degenerowali się z nami. Co Damięcki mógł donieść na Olbrychskiego, Englerta, Fronczewskiego? Podczas tej całej sytuacji nie o Macieju myślałem. Mnie interesuje jego syn, Mateusz, z którym grałem w „Przedwiośniu”. To jest wrażliwy i cudowny chłopak. I jak zareaguje teraz, jak spadnie na niego taka piguła – to jest ważne.
Niepotrzebnie to szkodzi jego rodzinie.
Wszystkim dookoła. Brzydzę się tym, rzygać mi się chce, że żyję w kraju, gdzie jeden drugiego bez przerwy oczernia, wszystko jedno, czy słusznie, czy nie. Mnie pytano, czy życzyłbym sobie znać ludzi, którzy na mnie donosili. W ogóle! Mam to gdzieś. Pytano mnie, czy poszedłbym z nimi na piwo. Wyłącznie!
Pan też musi być przygotowany, że taki artykuł może się o Panu ukazać. Nie mówię o tym, że Pan współpracował, ale…
Proszę pana, napisałem z dwadzieścia artykułów na ten temat. Zarobiłem na tym kupę pieniędzy. Przyrzekłem, że jeżeli się okaże, że donosiłem, to się zastrzelę. Wiem, gdzie wujek pod agrestem zakopał pistolet i się zabiję. Jestem podoficerem Wojska Polskiego i uważam, że człowiek powinien się zabić, jeżeli zdradza. Głupota totalna, dajże pan spokój. Jola Drużyńska [i Stanisław Jankowski – przyp. SD] napisała książkę „Kolacja z konfidentem. Piwnica Pod Baranami w dokumentach SB” i przyniosła wszystkie moje teczki. Okazało się, że mam najczystszy życiorys na świecie, co mnie okropnie zdziwiło. Pijany podpisałbym wszystko. (śmiech) Wie pan, podpisywałem jakieś apele dla robotników w Radomiu. Nawet nie patrzyłem, co tam jest. Do tej pory nie wiem, bo to małym druczkiem… Mnie było tak łatwo zrobić. Jestem taki naiwny, że wszystko bym podpisał natychmiast.
Przejdźmy do…
Mam za mało czasu, żeby się zajmować jakimś gównem z przeszłości. I dzisiejszym także.
Zauważa Pan, że zaczyna narastać kryzys zaufania między ludźmi? Są wobec siebie podejrzliwi. To ujawnianie agentów również z tym się łączy, prawda?
Przede wszystkim to jest głupie społeczeństwo. Było, jest i będzie. To nie tylko ja to zauważyłem, że to jest banda głupków, która wybiera głupich przywódców, ja to powtarzam po innych. Wielki, wspaniały naród, nadzwyczajny, nad którym słońce z zachwytem świeci i głupie jak but społeczeństwo, które znów wybierze kolejnych przywódców-idiotów, którzy morale szkoły będą przywracać za pomocą mundurków. To wszystko jest chore, począwszy od elektryka-prezydenta. Jak pan spojrzy na to logicznie, a nie emocjonalnie i w kategoriach romantycznej historii, to prezydent nie może być ślusarzem, a ślusarz prezydentem. A u nas, jak zawsze, rozdarta sosna i, kurwa, Bartosz Głowacki. U nas bez przerwy są takie pojeby. Przecież to nie jest normalne.
Pan w 2004 roku mówił z pewnym przekąsem zostawmy budowanie idealnego państwa braciom Kaczyńskim, Romanowi Giertychowi – to są ludzie, którzy nas wyciągną z naszych problemów.
Co?!
Mówił Pan to z ironią.
Nie przykładam wagi do tego, co mówię dlatego, że prowokuję, jak mnie coś nudzi, to zmieniam optykę, żeby nie zasnąć. Napisałem kiedyś dokładnie, że ani lewica, ani prawica, ani centrum – nienawidzę, nie chcę, nie mogę patrzeć. To jest niepoważne, nie chcę mieć z nimi nic wspólnego. Dla mnie oni zupełnie nie istnieją.
Nie wierzy Pan w ich ideały? Że nas wyciągną z marazmu?
To, co proponuje Ziobro, żeby chuliganów za mordę wziąć, żeby nauczycielom nie wkładali na łby koszów, że trzeba mafię rozpierdolić – przecież to jest jasne, to są piękne rzeczy. Tylko niech teraz to zrobią. Ale pojawia się kolesiostwo, rozdają między sobą stanowiska… Poza tym, są niemiłosiernie brzydcy.
Mówi Pan tylko i wyłącznie o cechach fizycznych?
To jest bardzo ważne. Nie może w cywilizowanym kraju być posłem ktoś taki jak Witaszek.
Dlaczego?
Jakżesz to! Na niego nie można patrzeć. Polityk jest jak aktor – musi umieć mówić, wyglądać. Przecież prezydenta w Stanach Zjednoczonych wybierają kobiety. Nie wybiorą karła, bo, kurwa, się im nie podoba najnormalniej w świecie. A u nas jest wszystko popertane.
Nie chciałbym tylko i wyłącznie rozmawiać z Panem o polityce. Pan kiedyś powiedział telewizja jest robiona przez idiotów dla idiotów. Dalej Pan tak uważa?
Naturalnie! Tę myśl wezmę ze sobą do grobu. Powiem Panu więcej – telewizja jest robiona dla brudnych majtek. Tak naprawdę telewizją rządzą ludzie od reklamy. Dlatego likwiduje się Teatr Telewizji poniedziałkowy, bo to jest najlepszy czas antenowy i trzeba to przeznaczyć na reklamy. A ogłupiały, polski widz przestał oglądać znakomity repertuar. Całe lata był ogłupiały przez australijskie, latynoskie seriale. Jeżeli ktoś to ogląda od dziesiątego do piętnastego roku życia, to już mamy głupiego widza. Przecież to jest proces, który został całkiem świadomie uruchomiony. Niech pan zobaczy, jaki głupi jest przeciętny Amerykanin czy Japończyk. Wszystkie kraje, które osiągnęły ekonomiczny sukces to jest stado baranów, którzy znakomicie pracują w funkcjonującej maszynie ekonomicznej w czasie pokoju, a w czasie wojny są mięsem armatnim.
To jest zaplanowany od początku do końca proces?
Naturalnie, że tak. Co pan myśli, że to jest przypadek? To służy zniewoleniu.
A co z brudnymi majtkami?
Producentowi proszku do prania nie zależy na tym facecie, który kupuje proszek od lat, tylko na tym, który po raz pierwszy kupi proszek, czyli ten, który do tej pory majtek nie prał. To jest dopiero zdobycz – nowy klient. Mnie nikt nie musi przekonywać do żadnych proszków, bo kupuję pierwszy z brzegu, który jest jednakowy i dobry jak inny.
Mówi Pan, że to jest proces świadomy. Mówi Pan o tym bardzo dużo, przy wielu okazjach. Pana to boli?
Nie, jestem za stary, aby takie rzeczy mnie bolały. One mnie bawią albo co najwyżej je dostrzegam, ale żeby się tym przejmować? Nie jestem politykiem, ani społecznikiem, ani specjalnym patriotą. Pan żartuje, co mnie to obchodzi?
Nie chciałby Pan być społecznikiem?
Ależ skąd! Jeżeli dobrze pracuję, to jestem społecznikiem. Jeżeli dobrze gram rolę, to mam szacunek do społeczeństwa, w którym żyję. Mam świetnie wykonywać swoją robotę, a nie zajmować się pracą społeczną.
Ale Pan zajmuje się również czasami działką charytatywną.
Zbieram na jakieś szpitale i dziwię się ogromnie, dlaczego pieniędzy normalnych na szpitale nie ma, tylko trzeba zbierać po parę groszy na fundacje dla dzieci, które są chore, jak dziecko Ewy Błaszczyk. Chodzę po polach przebrany za błazna i mam jakąś torebkę na pieniądze. Rzygać mi się chce, że żyję w kraju, gdzie w centrum Europy, kurwa, nie można wybudować szpitala, tylko aktor na stare lata zbiera po parę groszy. Mam być zadowolony, że jestem społecznikiem?
Zadowolony z tego, że Pan pomaga i jest to doceniane.
Każdy pomaga. Jestem przyzwoitym człowiekiem, który pomaga komu może. I tyle. W ten sposób się nie naprawia kraju. Dosyć tych sukienek, pierścionków, sprzedawanych, kurwa, na Powstanie Styczniowe, Listopadowe. To jest ten naród, kiedy jest wojna albo Owsiak, to jest niesamowity. To jest zryw narodu, ale społeczeństwo jest okropne.
Z jednej strony okropne, z drugiej pomocne, bo wrzucamy pieniądze dla Wielkiej Orkiestry i na inne fundacje. To politycy próbują nas podzielić i ogłupić, bo wiadomo, że narodem podzielonym i głupim lepiej się rządzi. Jest też, na szczęście, samozaparcie społeczeństwa, gdy Giertych mówi Owsiak robi źle, deprawuje, to ludzie mu nie wierzą.
Co nie wierzą?! Co nie wierzą, a wybierają na eurodeputowanego jego ojca, który jest antysemitą. Kto go tam wysłał? Przecież sam nie pojechał. Ktoś go wybrał. Ja nie, pan też nie.
Potwierdzam.
Więc kto? Wybrało go polskie społeczeństwo. On sobie kpi ze wszystkich, wystawia złe świadectwo temu narodowi. Starszy pan, bez godności, dostaje jakieś nagany. Co to jest?
Kiedyś Pan się skarżył na modę na narodowe kicze w polskim kinie. To już na szczęście mamy za sobą?
Nie wiem. To może jeszcze wrócić. Dla mnie jest zupełnie jasne, gdybym był ministrem kultury, to bym zlikwidował połowę teatrów. Po co teatr w Legnicy, Bielsku? Po cholerę? Tylko salę utrzymywać i niech przyjeżdżają cztery najlepsze polskie przedstawienia i niech zobaczą. Po co utrzymywać cały zespół, administrację? Te pieniądze przeznaczyć na teatr amatorski, żeby uczniowie wystawiali sobie „Zemstę” w gimnazjum, a nie chodzili do kina i oglądali jak Polański usiłuje grać Papkina, aby jakieś rywiny zarabiały na tym szmal. Powstało „Quo Vadis” takie jak powstało, czyli rozbudowany teatr telewizji. Żałosny w porównaniu z „Gladiatorem”, który się ukazuje w tym samym czasie. Mówi się o jakiejś superprodukcji za pięć milionów dolarów, które są, kurwa, gażą dla jednego aktora w poważnej kinematografii.
Przecież żyjemy w biednym kraju.
Szyjmy na naszą miarę tak, jak to robili Węgrzy w latach 80., żeby być wiodącą kinematografią europejską. Mieliśmy szkołę polską, a byliśmy jeszcze biedniejsi. Nie musimy się ścigać w superprodukcjach, bo nie mamy kompletnie żadnych szans.
To są kompleksy narodowe. Chcemy pokazać Zachodowi, że potrafimy.
Co? „Quo Vadis” i „Wesele” ma zainteresować Zachód? Przecież oni nie wiedzą, o co chodzi. „Zemstą”? Przecież to jest dla nich kicz. Oni nie wiedzą, w czym rzecz. To nie jest dla Zachodu, to jest dla zarobienia pieniędzy. To jest też dalsza forma ogłupiania, bryku. Dzisiaj czytamy skróty powieści w internecie, że facet idzie, trzyma koleżankę za kolano i oglądamy „Zemstę” zamiast ją przeczytać albo w niej wystąpić w szkole, jako Cześnik czy Papkin i uszyć sobie kostium tak, jak to my robiliśmy jak byliśmy młodzi. Literatura odwołuje się do wyobraźni ludzkiej. Lepiej jak sobie ktoś wyobrazi po lekturze „Pana Tadeusza” bohaterów tego poematu niż jak to zobaczy w kinie.
Dzisiaj jest tak, że czytają „Pana Tadeusza”, a później na lekcji oglądają.
Nie, uczniowie nie czytają. Nawet nauczyciele nie czytają. Uczniowie czytają całego „Pana Tadeusza”?! Pan chyba żartuje. Niech pan znajdzie jednego, to panu samochód kupię! Nie ma takiego zjawiska. W ogóle nie czytają, nie piszą listów, nie śpiewają piosenek…
Żyjemy w dobie technologii. Ludzie dzisiaj nie mają czasu. Są e-maile, smsy.
O czym pan ze mną rozmawia? Jak człowiek nie ma czasu to jest idiota. Człowiek powinien się składać przede wszystkim z wolnego czasu. A co pan takiego ma do roboty, że pan musi maile wysyłać, a nie może pan listu napisać? Cóż pan takiego robi? Jaką pan pisze książkę? Ile pan studiuje fakultetów, że pan po sobie nie pozostawia listu i nie otrzymuje pan listu? To jest nieprawda. Czasu jest od jasnej cholery, tylko młodzi nie umieją go wykorzystywać. Nie potrafią mówić, śpiewać, tańcować. Jak ich obserwuje na ogniskach, które organizuje u siebie na wsi, to jedynymi osobami, które rozmawiają, śpiewają i bawią się to są bezzębni starcy. A oni na jajach odbierają smsy, patrzą się w ogień, trzymają butelkę piwa w ręku. Nie wiem nawet, czy oni się pierdolić umieją…
Rozmawiał: Seweryn Domagała
Jan Nowicki – aktor (rocznik 1939). Ukończył PWST w Krakowie w 1964 roku (dziś jest wykładowcą). Zagrał w takich filmach jak „Pan Wołodyjowski” (1969), „Skorpion, panna i łucznik” (1972), „Sanatorium pod Klepsydrą” (1973), „Młode wilki” (1995), „Sztos” (1997). Za rolę tytułową w filmie „Wielki Szu” (1982) dostał Złotą Kaczkę. W latach 1964-1995 i 1995-2004 związany ze Starym Teatrem w Krakowie, gdzie zagrał m.in. Mikołaja Stawrogina w „Biesach” Dostojewskiego i Wielkiego Księcia w „Nocy listopadowej” Wyspiańskiego. Ma na koncie ponad 200 ról teatralnych i filmowych."

2 komentarze:

  1. Kto jeszcze dzisiaj umie tak mowic prawde ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzy ostanie akapity - zupełnie jakbym czytał o sobie
    Ale porażka

    OdpowiedzUsuń